Akcesoria do jazdy konnej – bezpieczne przechowywanie w Sejfboksach.
Jeśli jesteś aktywną pasjonatką jazdy konnej i brakuje Ci miejsca do przechowywania profesjonalnego ekwipunku oraz akcesoriów niezbędnych do uprawiania jeździectwa – zapraszamy do Sejfboksów w Sosnowcu. Poznajcie historię Wiktorii z Sosnowca.
Już jako kilkumiesięczny bobas miałam po raz pierwszy styczność z końmi. Wszystko dzięki dziadkom, którzy konie posiadali – co prawda w celach rolniczych, ale to dzięki nim rozwinęła się u mnie miłość do tych cudownych zwierząt.
Jako kilkuletnia dziewczynka, po raz pierwszy dostałam od rodziców konia – zabawkę. Pamiętam jakby to było wczoraj – był gniadej „maści”, z długą czarną grzywą i ogonem. Nie rozstawałam się z nim na krok! Później co roku na każdym odpuście rodzice musieli kupować mi kolejne konie zabawki. Z czasem nie miałam już ich gdzie ustawiać! Jednak im byłam starsza, tym mniej wystarczały mi takie koniki. Chciałam, aby rodzice zapisali mnie do szkółki jeździeckiej, abym mogła przebywać z prawdziwymi końmi. Nauczyć się jak je pielęgnować i się nimi opiekować, a przede wszystkim nauczyć się jeździć konno. Niestety rodziców nie było stać na taką szkółkę. Mimo wszystko, od czasu do czasu zabierali mnie do stajni, a nawet wykupywali mi pojedyncze jazdy na lonży. Kiedy miałam 15 lat, sama uzbierałam pieniążki – a tu sobie odłożyłam 5 zł od mamy na lody, tam poszłam roznosić ulotki… I w końcu się udało! Wykupiłam miesięczny karnet na naukę jazdy konnej! Radość, jakiej wtedy doświadczyłam, utwierdziła mnie w przekonaniu, że było warto!
Teraz kiedy jestem już dorosła, jeździectwo wciąż mi towarzyszy i spełniło się moje największe marzenie! Mam własnego konia! Rainea to prześliczna, kara klacz – a ja na jej punkcie oszalałam. Co rusz kupuję dla niej nowe czapraki, owijki czy derki. Do tego przeróżne akcesoria: szczotki, kopystki, zgrzebła, smary do kopyt itp. Niestety w stajni, w której stoimy mamy niewielką pakę, w której przestają się już mieścić kolejne czapraki… Kupno większej nie wchodziło w grę – nawet nie miałabym jej gdzie wstawić. Siodlarnia nie jest zbyt dużym pomieszczeniem, no i właścicielka stajni kręciłaby nosem… Tak więc większość rzeczy musiałam po prostu trzymać w domu. Z czasem jednak okazało się, że i w mieszkaniu zaczyna brakować mi miejsca. Mimo kilkukrotnego remanentu szafy, miejsca wciąż było mało i mało, a ja z kolei nie umiałam się oprzeć widząc nowe czapraki Eskadronu w kolorze, którego jeszcze nie mam… Sprzedaż starszych rzeczy też nie wchodziła za bardzo w grę, bo przecież przydadzą się do ciorania!
Pewnego dnia jadąc do stajni minęłam bilboard z reklamą Sejfboksów. O magazynach typu self-storage już kiedyś słyszałam, ale bardziej było to odnośnie tych w Stanach. Wiecie, wojny magazynowe itp. Nie wiedziałam, że w Polsce też mamy takie coś i to jeszcze w moim mieście!
Pomyślałam sobie, że to może być to, więc weszłam na stronę internetową żeby wszystko sprawdzić.
I wiecie co? To naprawdę był strzał w 10! Wszystkie rzeczy, które nie mieszczą się już w pace trzymam teraz w boksie, zamiast w domu. Dostęp do rzeczy mam kiedy chcę, więc mogę przyjechać o 4 rano, wziąć to co potrzebuję i jechać do Rai i wybrać się na poranny teren nad jeziorem 😊
Teraz już nie muszę się martwić, gdzie schowam kolejne rzeczy dla mojej pięknej!