Sejfboksy – bezpieczne miejsce dla Twojego hobby
Masz swoje hobby, którego potrzebujesz, jak tlenu do życia, a nie zawsze spotykasz się ze zrozumieniem bliskich? A może brakuje Ci miejsca w domu na swobodne bycie „sam na sam” z tym co lubisz? Poznaj historię Wojciecha – pasjonata majsterkowania przy starych motocyklach.
Moja pasja to motocykle. Jako dziecko dostałem od dziadka MZetkę i to była moja pierwsza prawdziwa miłość. Dłubałem przy niej, rozkręcałem, poznawaliśmy się w najdrobniejszych szczegółach. Zakochałem się maksa, na całe życie i od tamtej pory jestem wierny dwóm kółkom. Z czasem w moim życiu pojawiła się też druga ukochana, moja żona. Połączyła nas – a jakże – wspólna pasja i miłość do motocykli. Obydwoje uwielbiamy jeździć i wspólnie planujemy bliższe i dalsze wyprawy.
Kilka lat temu wróciłem do dziecięcego hobby rozkręcania i dłubania przy motorach, więc w wolnym czasie wyszukuję różne uszkodzone maszyny, których części wykorzystuję do podrasowywania albo składania nowych. Żona zawsze mnie wspierała i wiernie kibicowała, a czasem przymykała oko na kolejne niezaplanowane wydatki. Razem śmialiśmy się, że pierwszymi słowami naszego syna pewnie będzie „gaźnik” albo coś w tym stylu.
Pół roku temu nasza rodzina powiększyła się o drugie dziecko i to był moment, kiedy żona w końcu powiedziała „dość” zalegającym w mieszkaniu częściom (piwnica jest od dawna moim warsztatem i też jest zawalona). Nie dysponujemy zbyt dużym metrażem w mieszkaniu, więc w duchu i tak podziwiałem ją, że tak długo dzielnie znosiła zapasowe wahacze, przekładnie, linki albo klucze walające się w kuchni czy na przedpokoju.
Z wiadomych powodów nie chciałem się definitywnie pozbywać wszystkich części, bo przecież nie wiadomo, kiedy się przydadzą do kolejnej maszyny. Szukałem garaży na wynajem, ale za każdym razem miałem poważne obawy, co do bezpieczeństwa i otoczenia. Nie uśmiechało mi się zostawianie moich wychuchanych i niepowtarzalnych cacek w baraku przy osiedlowym kółku smakoszy tanich win, a te murowane i w sensownych miejscach były albo zajęte, albo drogie i nie gwarantowały bezpieczeństwa, jakiego oczekiwałem. Googlując znalazłem Sejfboksy – i teraz mam odpowiednie miejsce nie tylko na przechowywanie, ale też na drobne „dłubanie”.
(Wojciech, Dąbrowa Górnicza)